Pikutek
na Wysoczyźnie Elbląskiej W związku z długim sierpniowym weekendem
postanowiłem wyruszyć w teren, na płn-wsch. od Elbląga. Strome, morenowe wzgórza
porośnięte buczyną i pocięte głębokimi jarami, malownicze wioski z domami podcieniowymi
i gotycką architekturą sakralną, bystre strumyki, Zalew Wiślany. W tak pięknych
okolicznościach przyrody nie mogło zabraknąć jakiegoś klimatycznego noża. Jako,
że niedawno stałem się posiadaczem tlimowego Pikutka, wybór padł na niego. Projekt
"Pikutek" miał już kilka odsłon. Nóż, który opisuję pochodzi ze znanej już miłośnikom
noży Tlima serii FG. To porządnie wykonane narzędzie przeznaczone do pracy. W
zamyśle twórcy jego przeznaczeniem miało być patroszenie. Moim zdaniem projekt
jest na tyle uniwersalny, że sprawdzi się także podczas uprawiania turystyki. Dane
techniczne: długość ostrza: ~ 12cm długość całkowita: ~ 25cm grubość
ostrza: ~3mm Nóż wykonany został z niskostopowej narzędziowej
stali NC6 i poddany wielocyklowej obróbce cieplnej. Jej celem jest uzyskanie jak
najmniejszej ziarnistości metalu, co poprawia właściwości mechaniczne ostrza. Wysoką
twardość (ponad 60HRC) uzyskano poprzez hartowanie martenzytyczne. Okładziny zrobione
są z kompozytu płótna i żywicy syntetycznej, czyli popularnej micarty. Micarta
została wypiaskowana, co pozytywnie wpłynęło na jej przyczepność do dłoni. Rękojeść
przymocowano do głowni za pomocą dwóch miedzianych, czernionych tulejek. Mamy
tu do czynienia z kontrukcją typu fulltang, tzn. że trzpień odwzorowuje kształt
rękojeści. Takie połączenie gwarantuje sztywność i wytrzymałość. Na smukłym
ostrzu o profilu drop point położono niski szlif typu skandynawskiego, który od
wieków sprawdza się na śnieżnej północy. Na głowni nabita jest punca Tlima
i literka "W", która oznacza, że nóż poddano wspomnianej już wielocyklowej
obróbce cieplnej. Po
wstępnych oględzinach i domowych testach w kuchni zapakowałem nóż do skórzanej
pochwy i ruszyłem na szlak. W terenie używałem go do przyrządzania posiłków i
przygotowywania drewna na ognisko. Pogoda była w kratkę, więc była okazja zobserwować
czy nóż faktycznie "rdzewieje w oczach" jak twierdzą przeciwnicy NC6.
Nie zabierałem ze sobą ostrzałki przypuszczając, że nóż o tak wysokiej twardości
nie zdoła stępić się w ciągu kilku dni leśnej wędrówki. Nie myliłem się. Po powrocie
z wypadu wygłądziłem krawędź tnącą na skórzanym pasku z pastą polerską i ogoliłem
sobie przedramię. Wysoko zahartowana na martenzyt NC6 długo trzyma ostrość,
a w porównaniu do hartowanych bainitycznie bushcraftów tnie bardziej "jadowicie",
agresywniej. Poza krojeniem produktów spożywczych używałem noża do ścinania
gałęzi, korowania, strugania patyków a nawet batonowania (do czego nie zachęcam).
Przeznaczeniem noża zahartowanego w ten sposób jest cięcie, w tym wypadku batonowanie
było nadużyciem, które jednak nóż zniósł bez szemrania. Rękojeść
noża jest ergonomiczna, nie wyślizguje się z dłoni. Pewny uchwyt poprawia podcięcie
pod palec wskazujący i szorstka micarta podana zabiegowi piaskowania. Leśna
kuchnia. Tutaj nóż najlepiej radzi sobie z mięsem, pieczywem i miękkimi warzywami.
Słusznej długości ostrze pozwala na komfortowe ukrojenie sobie pajdy chleba czy
plastra szynki. Nie znam się na sprawianiu zwierzyny, ale słyszałem że noże do
patroszenia wykonane przez Tlima i poddane analogicznej obróbce cieplnej zbierają
wśród myśliwych pozytywne opinie. Pamiętajmy jednak, że nie jest to specjalistyczny
nóż kuchenny.
Jeśli
chodzi o prace w drewnie to są one żywiołem dla noża ze szlifem typu "scandi".
Cienka krawędź tnąca pozwala na swobodne cięcie i struganie, a szybko zwiększająca
się na krótkim odcinku grubość ostrza sprawia, że działa ono jak klin, co jest
pomocne np. podczas batonowania.
Zaletą takiego rozwiązania jest także większa niż np. w przypadku
wysokiego szlifu płaskiego wytrzymałość ostrza na boczne naprężenia. NC6
nie sprawia trudności podczas ostrzenia, chociaż daje się zauważyć różnicę między
martenzytem, a niżej zahartowanym bainitem. Stal ściera się nieco wolniej. Jak
już wspomniałem warto w końcowej fazie ostrzenia przeciągnąć ostrze na pasku z
pastą polerską, zwłaszcza jeżeli mamy z planie obróbkę drewna albo zapragniemy
się naszym nożem ogolić. Podczas użytkowania Pikutka nie miałem
żadnych problemów z korozją, chociaż deszcz padał codziennie i nóż narażony był
na działanie wilgoci. Wystarczyło go po użyciu wytrzeć o spodnie i to wszystko.
Jeśli jednak nóż ma leżakować w szufladzie to proponuję potraktować go jakimś
olejkiem. Za stosunkowo niewielkie pieniądze otrzymałem uniwersalny,
wytrzymały, profesjonalnie zahartowany nóż, który sprawdził się w terenie. Dłuższy
od klasycznego bushcrafta, będzie też dłużej od niego trzymał ostrość. Choć odbiorcą
tego modelu ma być myśliwy to myślę, że można polecić go każdemu, kto potrzebuje
ostrego narzędzia podczas aktywnego wypoczynku nałonie przyrody. Karol
Sęk (vrtel) |