Damast
od Tlima test i recenzja
I nadszedł dzień, gdy mogłem w swoje dłonie chwycić nóż wykonany
przez Tlima. Podjąłem się przeprowadzenia testów noża, by sklasyfikować stal damasceńską,
z jakiej wykonano ostrze tegoż noża. Celem testów nie było zniszczenie noża, gdyż
nie ma noży niezniszczalnych, ale chciałem się przekonać, czy damast kuty osobiście
przez Tlima jest wart tyle, ile jego piękny wygląd.
Więc zacznijmy od początku!! Jak podaje Tlim, ostrze
zrobione jest z NC6 + 45. Rękojeść wykonana z poroża jelenia, kawałka ciemnego
orzecha, w środku zaś drewno teak. Garda wykonana również z damastu, ale innego
niż stal ostrza. Całość wiązana żywicą, dając mocną i trwałą konstrukcję.
Wymiary noża: długość całkowita - 250 mm ostrze -
135 mm rękojeść - 115 mm grubość ostrza - 5 mm Słowem,
jest to spory i bardzo konkretny nóż. Ostrze plain, szlifowane w
kształt drop point z pełnym szlifem, lekko ściętym ku czubkowi z góry. Dzięki
temu, uzyskano ostrze mocne, a zarazem praktyczne. Idealnie płaski szlif doskonale
nadaje się do cięcia, zaś grubość głowni pozwoliła uzyskać solidny czubek, który
nie powinien Nam się złamać. Krawędź tnąca bardzo ładnie wyprofilowana na całej
swej długości. Tutaj zatrzymajmy się chwilę nad pełnym szlifem. Otóż wykonanie
takiego szlifu nie należy do prostych rzeczy, a poza tym, wymaga od knifemakera
poświęcenia dużej ilości materiału (w tym wypadku - damastu), by uzyskać prawidłowy
kąt ostrza. Szlif w opisywanym nożu wykonany jest bardzo równo i dokładnie. Nie
ma tutaj żadnych niedoróbek, błędów szlifu, czy też skaz. Obie strony ostrza są
doskonale wyszlifowane, idealnie gładkie i równe. Czubek noża jest wyśmienicie
wyprofilowany, nie znajdziemy tutaj nawet najmniejszego falowania szlifu, czy
też tendencji do uciekania czubka w jedną stronę. Cóż, nie bójmy się użyć określenia
PERFEKCJA. Tak, postrzegam to ostrze, jako
perfekcyjnie wykonane. Choćbym szukał jakiegokolwiek błędu - nie ma szans na jego
znalezienie. Wzór damastu na ostrzu wyraźny, dość głęboki (czuć
pod palcem) i urokliwy. Pięknie wygląda w promieniach słońca, rzucając niepowtarzalne
błyski. Na grzbiecie ostrza widać warstwy damastu, które umacniają nas w przekonaniu,
iż twórca nad uzyskaniem damastu spędził sporo czasu, uzyskując około 100 warstw!!
Zdjęcia tylko w części oddadzą piękno damastu, ale te fale, plamki, łuki trzeba
po prostu zobaczyć osobiście. Jedyną rzeczą, która budzi chwilę zdziwienia jest
fakt, iż na jednej stronie ostrza damast ma inny wzór niż na drugiej. Ktoś może
postrzegać to jako błąd wykonania, aczkolwiek ja uważam, iż dodaje to nożowi uroku.
Mamy po prostu dwa niepowtarzalne wzory damastu!!
Garda noża wykonana została również z damastu, ale innego niż ostrze.
Pięknie zeszlifowana, odkrywa rysunek damastu na krawędziach. Przednia część gardy
wygląda o tyle ciekawie, iż wzór damastu jest tutaj bardzo delikatny, a dzięki
temu ładnie kontrastuje z ostrzem. Dla podniesienie wartości ozdobnej, na każdej
krawędzi gardy umieszczono trzy delikatne nacięcia. Nie mają one wpływu na funkcjonalność,
ale miło komponują się z całością.
Połączenie ostrza z gardą jest tak spasowane, iż nadaremnie szukać
tutaj szczeliny, dziurki... to po prostu wręcz monolit!
Ostrze płynnie przechodzi w trzpień, na którym osadzona jest rękojeść.
Nie ma tutaj raczej ryzyka, iż taka konstrukcja Nas zawiedzie, gdyż długość trzpienia
to około 80 mm. Rękojeść na całej powierzchni doskonale spasowana. Wszystko zeszlifowane
w ten sposób, że nie znajdziemy tutaj jakichkolwiek ostrych, niewygodnych krawędzi.
Za damastową gardą, umieszczono centymetrowy kawałek czarnego orzecha,
który swą ciemną barwą stanowi swoistą granicę pomiędzy ostrzem, a rękojeścią.
Za nim mamy przekładkę z blachy miedzianej o grubości 1 mm, za którą dopiero znajdują
się wspomniane rogowe okładziny.
Okładziny z poroża jelenia mają bardzo miłą w dotyku fakturę, gdyż
zostały elegancko wypolerowane. Na powierzchni wyraźnie widać brązowe naturalne
przebarwienia, a na jednej z okładzin widać fakturę poroża, tzw. gąbkę. Może komuś
się nie podobać fakt, iż okładziny różnią się od siebie, jednak ja uważam, iż
czyni to nóż niepowtarzalnym, a zarazem jakby bardziej zmierzającym ku naturze,
gdyż jednolite kolorystycznie okładziny mogłyby za bardzo kojarzyć się z tworzywem
sztucznym.
W dolnej części rękojeści ładnie wyprofilowany, finger groove, który
nie jest za głęboki, ale na tyle wystarczający, iż doskonale spełnia swoje zadanie.
Tutaj również możemy podziwiać doskonałe spasowanie elementów rękojeści, a także
dbałość o polerkę. Tyle, jak chodzi o opis wyglądu noża. Podsumowując,
cały nóż jest wykonany bardzo dokładnie, precyzyjnie. Twórca dbając o szczegóły
dopieścił każdy element noża. Począwszy na niepowtarzalnym uroku damastu, poprzez
materiały użyte na wykonanie rękojeści, nóż urzeka swym wyglądem, budzi niesamowite
uczucia podczas oglądania i zdecydowanie wybija się spośród innych noży. Połączenie
elementów spowodowało jakby powstanie noża o zarysie historycznym, gdyż nie znajdując
w nim nowoczesnych komponentów takich jak micarta, G10 itp. nóż ociera się o historię,
stanowiąc jakoby jej swoistą cząstkę. Przejdźmy teraz do użytkowej
części tego noża. Z założenia nóż miał być poddany testom, by określić jego możliwości
tnące. Moim celem nie było zniszczenie klingi poddając ją takim obciążeniom jak
podważanie, czy też rąbanie, gdyż nóż powinien ciąć. Chociaż w miarę testowania,
założenia się troszeczkę zmieniły... Ładnie się złożyło, gdyż nóż
dotarł do mnie na jeden dzień przed przygotowaniami imienin mojego Teścia, a że
jest z niego smakosz wielki, przeto jadła przedniego przyrządza ilości wielkie...
Tak więc, nóż spędził dwa dni na typowo kuchennych pracach.
Nóż dotarł do mnie nienaostrzony na brzytwę, ale na tyle ostry, iż przecinanie
kartek nie stanowiło problemu. Ale chcąc mieć konkretnie ostrą klingę, w ruch
poszedł triangle i po chwili w ręku miałem damastową brzytwę. Krojenie
surowych warzyw pozwoliło docenić idee płaskiego szlifu. Pomimo sporej grubości
głowni, ostrze bez problemu radziło sobie z cięciem cebuli, marchwi, czerwonych
buraków, pietruszki, selera itp. Solidne ostrze zdecydowanie wbija się w cięte
warzywo, a przy lekkim naciśnięciu rękojeści, bez oporów docina je do końca. Równe
plasterki pozwoliły dostrzec, iż nie ma problemu z zachowaniem precyzji cięcia.
Dobrze wyprowadzone ostrze nie klinowało się, tylko ładnie sunęło po coraz to
nowych porcjach warzyw.
Porcjowanie mięsa z piersi kury, a także przygotowanie kotletów
schabowych z kością. Pierś kury poddawała się bez oporu i przygotowanie porcji
mięsa było kwestią chwili. Schab z kością był pierwszym poważniejszym wyzwaniem,
gdyż, co by nie spojrzeć, kość nie należy do miękkich rzeczy. Po odcięciu porcji
schabu, dwoma-trzema uderzeniami rozcinałem kość, uzyskując tym samym oczekiwany
kawałek. Kość poddawała się doskonale, nóż dzięki sporej grubości i tym samym
wadze dobrze wgryzał się w kość, a na klindze nie pozostał żaden widoczny ślad.
Samo trzymanie noża okazało się bardzo wygodne. Pomimo braku nacięć
pod palce, nóż bardzo pewnie leży w dłoni i nie odnosi się wrażenia, by miał przypadkowo
się wysunąć, wyślizgnąć nawet, gdy rękojeść będzie mokra. Finger groove daje solidne
oparcie palcom, a szeroki na 5 mm grzbiet pozwala wygodnie oprzeć kciuk podczas
pracy. Cięcie żółtego sera, wędlin nie zdyskwalifikowało noża w najmniejszym
stopniu. Równe plasterki schodziły z deski w miłym tempie, a nóż z lekkością odcinał
plasterek po plasterku. Smarowanie kromek masłem było przyjemne, dzięki wysokiej
klindze, a solidny czubek bez problemów pozwalał na nabieranie masła z maselniczki.
Umycie noża po tych operacjach nie nastręczyło kłopotów, gdyż wystarczyła woda
z płynem do mycia naczyń oraz wytarcie noża ściereczką.
Pocięcie domowego placka na kostki było chwilą, a zgrzyt czubka
na blasze do wypieków budził emocje i obawy o jego stan. Okazały się nieuzasadnione,
gdyż na nożu nie pozostał najmniejszy nawet ślad. Noża używało kilka osób
i każda chwaliła dobre właściwości tnące, ergonomię uchwytu i wyważenie, gdyż
nawet po dłuższej pracy nie odczuwało się zmęczenia dłoni. Jedyne wątpliwości
budził sam wzór damastu, gdyż nie znając idei jego powstania, rzucane było kilka
razy pytanie: A nie zetrze się ten wzorek? Jako iż praca solidnym
fixedem nie jest mi obca z racji używania Shrapnela Extrema Ratio, bez problemu
nożem obrałem jabłko dla córki, obrałem ziemniaki, czy też oskrobałem rybę. Na
koniec nóż posłużył jako dziadek do orzechów. Czubkiem otwierałem orzecha, a uderzając
grzbietem rozłupywałem twardą skorupę. W sumie nie było takiej pracy
w kuchni, podczas której nóż by się nie sprawdził i zawiódł. Pomimo swoich rozmiarów
i grubości klingi, doskonale radził sobie z żywnością, nie przynosząc rozczarowania.
Na ostrzu nie było śladów użytkowania, a i ostrość noża nie zmalała zastraszająco.
Z kuchennego pola walki, nóż powędrował do piwnicy. Tutaj nie ma
może za sporego pola do działania, ale chociaż kilka czynności można wykonać.
Cięcie solidnego kartona po telewizorze jest kwestią śmieszną, gdyż z takim zadaniem
poradzi sobie nawet ostry kawałek puszki po groszku. Dlatego na pierwszy test
poszedł kij od szczotki. Za każdym uderzeniem klinga mocno wgryza się w drewno,
także kilka uderzeń i kij został przerąbany. Następnie na rąbanie poszedł kawałek
żywicznego polana, którego drzazg używam do rozpalania w piecu. Nóż swobodnie
wbija się w drewno, a działając ręką tak, by nóż odłupywał drzazgi, bez problemu
w kilka minut przygotowałem małą kupkę podpałki. Na klindze pozostało kilka śladów
żywicy, które potem dały się bez problemu zmyć wodą z płynem do mycia naczyń.
Potem mały test na wytrzymałość czubka. Nóż z wysokości około 1,5
metra rzucałem swobodnie czubkiem w dół w drzwi od starek szafy, położone na betonie.
Nóż kilka razy solidnie wbił się w drzwi, a przy wyciąganiu wyrywał kawałki drewna.
Czubek pozostał nienaruszony, a i rękojeść nie wykazała uszkodzeń po upadkach
na bok noża. Następnie stary kabel od ściennej elektryki. Kabel położony na pieńku,
kilka uderzeń ostrzem i nie było najmniejszego problemu. Testy piwniczne wykazały,
że praca tym nożem nie stanowi problemu i nie musimy obawiać się o zniszczenie
noża. Nóż nadal dość ostry, na ostrzu brak śladów użycia. Po umyciu i wytarciu
ściereczką, nadal prezentuje się pięknie. Kolejny poligon do testów
- pobliski park. Tym razem chciałem dać trochę w kość temu nożykowi, żeby stwierdzić,
co potrafi damast przy mocniejszych pracach. Zacząłem niewinnie, od wbijania noża
w korę suchego drzewa. Nóż wbija się mocno i pewnie, a rękojeść bardzo ładnie
leży w dłoni, nie ślizgając się w niej w najmniejszym stopniu. Następnie, wbijanie
noża w korę i... wyrywanie fragmentów kory poprzez przekręcenie ostrza. Nie ukrywam,
iż obawiałem się o stan czubka, ale okazało się, iż były to nieuzasadnione obawy.
Bez problemu wyłamywałem spore kawałki kory, które radośnie pryskały na boki.
Kawałek gałęzi i próba rąbania. Znów lekka obawa, przed uszkodzeniem
noża. Mocny zamach, mocne uderzenie i nóż bez problemu wbija się w drewno. Kilka
konkretnych ruchów ramienia i gałąź zostaje przerąbana. Na ostrzu nie ma najmniejszego
śladu, ostrość cały czas przyzwoita!!
Próba wbicia noża w oponę, która swobodnie poddała się pod mocnym
ostrzem. Równie bez problemu odcinałem kawałek opony, rozkoszując się szybkością
prowadzenia ostrza, w co by nie spojrzeć mocnym materiale.
Z czystej ciekawości, kilkakrotnie uderzyłem ostrzem w podrdzewiałą
siatkę drucianą. Oczywiście siatki nie pociąłem, ale na ostrzu nie pojawiła się
choćby najmniejsza szczerba. Na kałużach leżała spora warstwa lodu,
więc aż kusiło by wbić w taki lód o grubości około 2 cm damastową klingę. Pierwsze
mocne uderzenie rozłupało lód, ale drugie pozwoliło ustawić nóż do zdjęcia. Nóż
elegancko wbił się w lód i nic nie wskazywało, że może mu to zaszkodzić.
Znów powróciłem do suchego drzewa. Kilka solidnych uderzeń i odkryłem
jasną warstwę drewna. Uderzenia grzbietem, czubkiem, bokiem ostrza za nic nie
odbiły się na ostrzu, które jak osioł uparcie pozostawało bez zarysowań.
Na koniec parkowej zabawy, ostra praca ostrzem na korze. Kilkanaście
mocnych, niczym nie tłumionych pchnięć i cięć. Kora pryska na około, nóż wbija
się głęboko, a na korze pozostają miłe brązowe ślady odkrytej warstwy drewna.
Cóż, pomimo obaw, czy te testy nie zniszczą noża, w mojej dłoni
nadal leżał nienaruszony nóż, z lekko stępioną krawędzią ostrza.
Powrót do domu i pora na naostrzenia noża. Kilka minut na Trianglu i nóż z powrotem
jest bardzo ostry, bez problemów przecinając kartki papieru w powietrzu…
Już w domowym zaciszu, "pod nóż" szło wszystko co podeszło mi pod
rękę. Karton, PCV, worek jutowy, stara książka, pudełko po płycie cd, kawałek
starego skórzanego paska, wieszak od ubrania, itp. Napociłem się przy dewastacji
tego wszystkiego i jedyna zmiana na ostrzu była taka, iż najzwyczajniej w świecie
się tępiło. Tępiło się tak jak każdy nóż, nieistotne czy produkowany fabrycznie,
czy robiony dłońmi znanego knifemakera. Mogłem jeszcze poddawać
nóż innym testom. Mogłem nim rzucać o beton, wieszać się na nim, wrzucić do wody
na noc, zalać rękojeść wrzątkiem... tylko po co? Przecież nie ma na dobrą sprawę
noża którego nie da się uszkodzić, ale nie o to chodzi. Nóż pokazał swoje dobre
strony i nieistotne są kwestie, czy wytrzyma upadek z 6 piętra, tudzież noc w
wodzie. Może nie popracowałem nożem za długo, ale testy, które przeprowadziłem,
pozwoliły mi na wyrobienie sobie mocno sprecyzowanej opinii. Tlim
dzięki uporowi uzyskał damast, który pomimo obaw i wątpliwości, okazał się jak
najbardziej użytkowy. Nie ma miejsca tutaj na jakieś wyszczerbienia, wykruszenia,
zgięcia. Stal ostrza zachowuje się tak, jakby był klasycznym kawałkiem stali,
a nie pięknie wykutym damastowym ostrzem. Dobrze wyprofilowane ostrze, dobry szlif,
dobra krawędź tnąca dobrze się sprawdziła w pracy, nie pokazując jakiejkolwiek
słabości. Momentami czułem jakiś dyskomfort pracy, gdyż piękny wzór damastu hamuje
dłoń przed uderzeniem w drzewo, ale po opanowaniu tego wrażenia, bez stresu ciąłem,
rąbałem, wbijałem, siekałem i katowałem ostrze. Rękojeść jest bardzo
wygodna. Każdy rodzaj chwytu się sprawdza znakomicie, a wizualna strona dobrania
materiałów pięknie współgra z ostrzem. Czego mi zabrakło w rękojeści, to mojej
ulubionej dziury na linkę, ale zdaje sobie sprawę, że nie jest to przecież problem.
Nawet będąc mokrą od wody, rękojeść nie stwarza wrażenia, iż przypadkiem opuści
dłoń. Pomimo swego pięknego wyglądu, nie jest to nóż tylko ozdobny.
Owszem, pięknie będzie się prezentować na kominku, tudzież na ścianie, gdzie będzie
przykuwać uwagę każdego. Ten nóż pokaże co potrafi w codziennej pracy. Ze spokojem
poradzi sobie na polowaniu, na szlaku, wędrówce itp. Pomoże w kuchni w codziennym
przygotowywaniu posiłków, przyda się w garażu, będzie pomocny na działce.
Po prostu: !! TLIMOWE NOŻE
SĄ JAK NAJBARDZIEJ UŻYTKOWE !!
Tekst i fotografie - Robert
"Jumbo" Gordon
|